Tomjachu Bush Retreat…tu rządzą zebry

W samym środku prowicji Mpumalanga, wśród gór i buszu na terenie prywatnego rezerwatu o powierzchni 550 ha, znajduje się Tomjachu Bush Retreat. Lodga przetestowana przeze mnie, a później przez klientów. Może dzięki tej recenzji będzie to również Twoja wakacyjna kryjówka.

 

Tomjachu Bush Retreat i Muluwa Lodge (o której przeczytasz tutaj) były pierwszymi lodgami w stylu safari, jakie miałam okazję odwiedzić. Hotele, które zazwyczaj sprawdzałam dla klientów, jak również te, do których jeżdziłam na wakacje były zawsze położone przy oceanie lub w jego bardzo bliskiej odległości. Może dlatego nie wyobrażałam sobie innego wypoczynku niż ten „pod palemką”. Zmieniłam jednak zdanie kiedy zobaczyłam te dwa miejsca. Duży wpływ miała na to miała moja fascynacja zwierzętami, ponieważ w obu lodgach można mieć bliski kontakt z zebrami (Tomjachu) i z żyrafami (Muluwa).

Aby dotrzeć do lodgy pokonałam tzw. Panorama Route (piekna trasa, która zasługuje na osobny artukuł) . Zameldowałam sie w domku, który znajdował się „prawie w buszu” i wybrałam się na kolację do głównego budynku tzw. Homestad. Pierwszym wrażeniem były obłędne zapachy i przytulny klimat w blasku świec. Potem było jeszcze lepiej. Trzydaniowa kolacja ze steakiem, jako danie główne, była naprawdę wyśmienita i spokojnie mogłaby być podana w restauracji 5* hotelu. Wszystkie składniki pochodziły z lokalnych upraw. Do tego duży wybór win południowoafrykańskich, przemiły serwis i przyjazna, domowa atmosfera.

 

Po zapoznaniu się z historią hotelu ten przyjazny, ciepły klimat nabiera większego sensu. W przeszłości była to farma tytoniu, kupiona w 1985 roku przez Gordona i Vikki Fillery, dziadków obecnych właścicieli. Początkowo miał to być ich dom, ktory nazwali Valbonne, czyli piękna dolina. Po śmierci Gordona, jego syn Brian wraz z żoną Sarą, kontynuowali pracę. Wyremontowali Homestad i wybudowali domki. Obecnie lodgą opiekują się ich trzej synowie Tom, Jack i Hugo. Nazwa Tomjachu powstała z pierwszych liter ich imion. Ich rodzinny dom, przepięknie położoną wille Valbonne, można wynająć na wyłączność. Pozwala na zakwaterowanie od sześciu do dwunastu osób. Jest tak duża, że można się w niej zgubić. To dom z historią, w którym znajdziecie działa sztuki i pamiątki z licznych rodzinnych podróży. Niektóre naprawdę unikalne jak na przykład drewniana rzeźba strusia w naturalnych rozmiarach.

 

Veranda w Valbonne Villa

Oprócz willi, na gości czekają trzy pokoje w głównym budynku z restauracją oraz trzy klimatyczne domki, Rock House, Keeper’s i Bush Cottage. Pierwszy świetnie sprawdzi się jako romantyczna kryjówka dla par, gdzie do dyspozycji jest mały basen, miejsce na tradycyjne południowaafrykańskie braai (odpowiednik naszego grilla), wyposażona kuchnia i dość przestronna łazienka. Keeper’s to domek w którym mieszkałam. Jest podobnie wyposażony jak Rock, z tą różnicą, że ma salon z kominkiem i nie ma własnego basenu. Niedaleko znajduje się Homestad, gdzie bez problemu można skorzystać z głównego basenu. Świetną opcją dla czterech osób jest Bush Cottage i ten domek podobał mi się najbardziej. Jest oddalony od głównej części, z własnym basenem, salonem z kuchnią, dwiema sypialniami i łazienkami. Jeśli rezerwujecie pokój w głównej części hotelowej ceny uwzględniają śniadanie i 3-daniową kolację. W domkach i w willi dostępna jest opcja self catering, w razie gdyby goście chcieli zapewnić sobie posiłki we własnym zakresie. Jest oczywiście możliwość dokupienia śniadania, lunchu i kolacji, nawet z dostawą do domku.

Spokojnie można tu zostać kilka dni, nie tylko dlatego, że naprawdę przyjemnie spędza się czas wśród zwierzaków, czy też relaksując się w basenie z panoramicznym widokiem na góry. Jest to świetna baza wypadowa do okolicznych atrakcji: Parku Krugera, Królestwa Suazi, trasy Panorama, jaskiń Sudwala (jednych z najstarszych na świecie) czy stolicy Mozambiku Maputo. Na terenie samej lodgy można również poczuć się jak na mini safari (bez drapieżników). Do dyspozycji jest 15 km tras pieszych. Wystarczy wybrać się na spacer, na własną rękę lub z przewodnikiem i mieć oczy szeroko otwarte. Strusie, żyrafa, antylopy czy zebry to stali mieszkańcy i trudno ich nie zauważyć. Te ostatnie to niemała atrakcja, przechadzają się spokojnie przy wejściu do hotelu, co więcej, czują się tak swobodnie, że nawet będąc w basenie przy domku możecie spodziewać się, że zebra przyjdzie i bez skrępowania napije się wody.

Ale to nie wszystko. Hotel oferuje wiele atrakcji (dodatkowo płatnych) takich jak wycieczki o zachodzie słońca czy nocne safari z obserwacją gwiazd przez profesjonalny teleskop Meade GPS. Miłośnicy rowerów mogą wypożyczyć jednoślad i wybrać się na przejażdzkę, najlepiej z zamówionym wcześniej koszem piknikowo/lunchowym. Świetnym urozmaiceniem może być również kolacja w buszu pod gwiazdami.

 

 

Warto też wspomnieć, że jest to lodga, która otrzymała wiele nagród między innymi za propagowanie zrównoważonej turystyki. Naturalne materiały, jakie zostały wykorzystane do budowy domków, system oszczędzania wody, edukacja pracowników, ale również gości, recykling czy dbanie o siedliska zwierząt to tylko kilka z codziennych, ale jakże ważnych inicjatyw podejmowanych w tym miejscu.

Tomjachu polecam każdemu, kto szuka dobrego 4* zakwaterowania w okolicy Parku Krugera. Lodge, które położone są w samym Krugerze mają zdecydowanie wyższe ceny. Tomjachu oferuje klimat safari za rozsądne pieniądze, dorzucając do tego za darmo integrację z moimi ulubionymi zebrami.

 

Pozostałe informacje o lodgy:

  • Tomjachu oddalone jest od lotniska w Johannesburgu o około 3,5h jazdy samochodem. Można również przylecieć do Nelspruit i wtedy transfer do hotelu zajmuje 20/30 minut.
  • ceny w Tomjachu rozpoczynają się od około 320 zł/os w Homestad ze śniadaniem i kolacją.
  • można zamówić posiłki bezglutenowe. Należy uprzedzić hotel przed przyjazdem.
  • więcej informacji na stronie

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *