Okazja pojawiła się bardzo szybko. Znajoma przyjechała na wakacje i bardzo chciała doświadczyć safari w RPA. Oczywiście byłam na tak! Zawsze jestem na tak, jeśli w grę wchodzą afrykańskie zwierzaki. 😎 Mimo, że mogłam zarezerwować safari bliżej Kapsztadu wypożyczyłyśmy auto i ruszyłyśmy dalej na południe, w stronę Gondwany! Lodga oddalona jest od Kapsztadu o niecałe 400 km. Najkrótsza trasa, zajmie około 4 godziny jazdy samochodem. To nie tak źle, zwłaszcza, że jazda po drogach w RPA jest przyjemnością. Kiedy już dojeżdżałyśmy, skręcając z głównej drogi na nieasfaltowy off road, moją pierwszą myślą, było" cholera nasza pomarańczka (tak nazwałyśmy wypożyczoną, nowiutką Toyotę Yaris) tego nie przeżyje". Przeżyła. Jednak prawdziwym zagrożeniem nie były kamienie, ale słonica Elizabeth. Do tego "wypadku" wrócę później. 😅
Położenie Gondwany jest niesamowite. To 11 hektarów prywatnego rezerwatu otoczonego przez góry Langeberg i Outeniqua. Co więcej rośnie tu fynbos."Wspaniały busz" to formacja roślinna, jedna z najbardziej zróżnicowanych na świecie, nawet bardziej niż tropikalne lasy deszczowe Ameryki Południowej! Więcej o fynbosie tutaj. Mieszkające na terenie rezerwatu dzikie zwierzęta, w tym Wielka Piątka (lew, nosorożec, słoń, bawół, lampart) mają tu naprawdę piękny "wybieg".
Mijając dwie recepcje od razu poczułyśmy się jak na mini safari. Drogę zagrodziło nam stado zebr! Akurat byłam po lekturze książki "Marna Karma" Davida Safiera (polecam!) i pomyślałam, że gdyby tak jak w książce, okazało się, że po śmierci odradzamy się jako zwierzęta, nie miałabym nic przeciwko, żeby w kolejnym wcieleniu być taką zebrą albo lw mieszkającym w Gondwanie. No może raczej lwicą. 😅
Zameldowałyśmy się w Kwena Lodge. W tej części rezerwatu znajduje się recepcja, restauracja, bar, basen, spa i czternaście luksusowych domków przypominających tradycyjne chatki członków plemienia Khoi -San. Dla większych grup lub rodzin Gondwana oferuje wille z 3 lub 4 sypialniami lub ekskluzywną willę Ulubishi, która może pomieścić 6 dorosłych. Rezerwując domek lub wille można wybrać dwie opcje zakwaterowania (więcej w informacjach praktycznych). Wybrałyśmy pakiet ze śniadaniem i kolacją oraz safari, popołudniowym i porannym.
Popołudniowa przejażdżka rozpoczęła się spotkaniem z zebrami, hipopotamami i słoniami. Nigdy nie zapomnę herbaty i przekąsek o zachodzie słońca, z widokiem na majestatyczne góry, które pamiętają plemiona Khoi Khoi i rozłam superkontynentu Pangea istniejącego od około 510 do 180 milionów lat temu. Stąd też wzięła się nazwa lodgy. Gondwaną nazwano właśnie część południową tego tworu sprzed milionów lat. Spoglądając na góry otaczające lodgę mamy przed oczami kawał historii naszej planety!Po takiej przygodzie bez problemu wstałyśmy o 5 rano na kolejną porcję wrażeń.
Przewodnik, który towarzyszył nam na safari miał ogromną wiedzę i odpowiadał na każde pytanie. Dowiedziałyśmy się np. jak żyrafy radzą sobie z ostrymi kolcami akacji, która jest ich głównym pożywieniem, ale największe wrażenie zrobiła na mnie wizja Eden to Addo. To organizacja, która pracuje nad połączeniem trzech wielkich rezerwatów na południu RPA: Parku Narodowego Garden Route, Addo i Baviaanskloof za pomocą naturalnych korytarzy, aby umożliwić m.in migrację zwierząt. Sztuczne podziały na parki powodują wymieranie gatunków, dlatego tak ważne jest odwrócenie tego procesu. Więcej informacji tutaj.
Krajobrazy oraz zwierzęta podczas safari możecie zobaczyć na filmiku poniżej:
Wracając do wypadku ze słoniem. Kiedy przy wymeldowaniu oddano nam auto okazało się, że w kilku miejscach na boku ma on wgniecenia. Zdaniem pracowników stojąc na hotelowym parkingu musiało przyciągnąć uwagę słonicy, mieszkającej na terenie hotelu. Podobno nie był to pierwszy tego typu wypadek. Są dwa wytłumaczenia. Słonica Elza jest fanką motoryzacji lub ma alergię na kolor pomarańczowy. Trochę się zdenerwowałyśmy, bo w takich wypadkach całe zdarzenie trzeba zgłosić na policji. Na szczęście, pracownicy okazali się bardzo pomocni. W eskorcie jednego z nich pojechałyśmy do najbliższego komisariatu, który znajdował się w Mossel Bay. Nie była to krótka wizyta, ale udało się! Po dwóch godzinach z podpisanym przez policjanta oświadczeniem oraz kolejnym doświadczeniem na koncie, tego samego dnia wróciłyśmy do Kapsztadu. Jeśli w przyszłości będziecie mieć pytania odnoście wypożyczenia auta i tego, jak rozwiązać tego typu sytuację z ubezpieczycielem, zapraszam do kontaktu. 😀
Moja przygoda w Gondwanie trwała 3 dni i mogę z całą pewnością potwierdzić, że jest to niezwykły rezerwat. Gondwana to nie hotel, to doświadczenie. Doświadczenie obcowania blisko natury, pośród dzikich zwierząt, czasami z dreszczykiem emocji, gdy słoń albo lew ucina sobie drzemkę przy naszym domku. Jeśli dodamy do tego niesamowite krajobrazy i połączymy to z południowoafrykańską gościnnością wyjdzie na to, że to miejsce idealne. Polecam!